Dziękuję za moc pozytywnych komentarzy

. A to był tylko pierwszy dzień w Bieszczadach

. A właściwe to nawet nie,bo wieczorem ,gdy wyjrzało jeszcze słońce na koniec , jeszcze wyskoczyłem na spacer,z jednym celem - zobaczyć derkacza. Historia moich spotkań z tym ptakiem jest krótka,kilka razy w życiu słyszany, tu i tam , widziany raz ,gdy przebiegł przede mną przez drogę w 2012 roku, o zgrozo!,właśnie w Bieszczadach

. Teraz po 5 latach pora było na kolejne spotkanie . Ale na spokojnie ,bo tutaj sobie siadł trznadel


Tutaj jakiś motylek

Nie no dobra pełne skupienie , kilka derkaczy nadawało właśnie z łąki,więc zaczaiłem się za korzeniem i puściłem nagranie z telefonu(no niestety tego ptaka bardzo trudno zobaczyć bez tego) .Przez chwilę ptak zamilkł.Już myślałem,że się przestraszył,kiedy nagle odezwał się kilka metrów ode mnie (prawie bębenki w uszach mi pękły

) Potem znów zrobiło się cicho,aż nagle wychylił głowę z traw, tuż obok moich kolan! Zamurowało mnie i zanim w ogóle wycelowałem w niego aparatem , już go nie było . Widziałem tylko szelest traw,które zmierzały wprost w mały przesmyk. Ja szybko wycelowałem tam aparatem i choć ptak przebiegł oczywiście nie tam gdzie myślałem, to udało mi się zrobić zdjęcia na którym widać ,że to był derkacz(charakterystyczne paski na grzbiecie) Oto one:

Wielki cel zobaczony i tak można kończyć dzień!
