Kwiecień zakończyłam wypadem do Grzybna. Dziś nie tylko byłam nad stawami, ale udało mi się odkryć polną drogę na pobliskie łąki. Były one dość mocno zalane, więc ściągnęły do siebie siewki, no ale po kolei...
Najpierw dojechałam nad stawy, gdzie rządziły kaczki: płaskonosy, krakwy, czernice, głowienki, ale pływały dość daleko, więc tylko je obserwowałam. Nad wodą dojrzałam rybitwy czarne i rzeczne- ta ostatnia jako jedyna usiadła, więc wykorzystałam chwilę odpoczynku.

Na głęboką wodę wyszła jedna czapla

,
a inne stały przy trzcinach. Ja też tam stanęłam, ale z drugiej strony

Głos trzciniaka, trzcinniczka, brzęczki... cudo

Pierwsze dwa namierzyłam, ale gdy tylko się zbliżyłam- uciekły, a gdy słyszałam i próbowałam namierzyć- przestały śpiewać
Więcej szczęścia miałam z brzęczką- ta jak zaczęła koncert to na jednym wdechu śpiewała kilka minut- zdążyłam więc wycelować aparatem w bohaterkę



.
Nagrałam też filmik, ale wiatr zagłusza często brzęczkowanie
