Kiedy zaczęły się zbliżać, a ja łapać ostrość... pojawił się kuter rybacki, który skutecznie przegonił całe towarzystwo daleko ode mnie...

Trzeba było wracać, bo tu też jakoś zimno się zrobiło...
Kolejnym miejscem wyprawy była Mewia Łacha, gdzie po cichu liczyłam na czerniczkę...