Łzy leję i szlocham po łozówce, której nie słychać już kilka dni, modły na Olimp o jej powrót wznoszę, a tutaj...

Wysiadywanko się zaczęło! Samiec - widać - ledwie dyszy, bo co ustrzeli w krzaczorkach, to zanosi do gniazdka, a na trele czasu lub sił - brak. Zarobiony znaczy się.

Dwa metry od łozówki rozłożył się... świerszczak! Bzykał wieczorów parę; również uznałem go za straconego, a okazał się być lęgową (do potwierdzenia) niespodzianką nr 2:

Wszystko to na sąsiedniej działce. U innego sąsiada, z drugiej strony domu, przysiadują sobie kląskawki na płocie:



W Tawernie - gwarno i tłoczno: wróblowato, mazurkowato i sierpówkowato.