Trzy lata temu swoją parkę jerzyków nazwałam
Mistrz i Magia i niech już tak pozostanie, mimo, że samice zmieniały się dwukrotnie. Pierwsza parka była zakochana do nieprzytomności. Ona mu ćwierkała jak wróbelek a on gwizdał jej na różne tony, jak kos. Niestety, któregoś dnia samiczka nie wróciła i mam przypuszczenie, że mogła paść ofiarą pustułki, mającej swoje gniazdo na osiedlu obok. Mistrz długo szukał nowej partnerki. Jak już znalazł taką dużą i pokochał, to do budki przyleciała nowa, młodsza i dając do zrozumienia, że ma większe prawa do Mistrza, stoczyła z dużą walkę na śmierć i życie (sama też by nie przeżyła, gdyby nie nasza interwencja). W zeszłym roku, Mistrz i przebojowa Magia odchowali dwa maluchy. W tym roku też są razem ale prawdziwej miłości między nimi nie ma. To jest raczej parka nastawiona wyłącznie na reprodukcję.
Wczoraj, jeden z jerzyków przyleciał do budki ok. godz. 20:30. Drugi go jedynie odprowadził, zatoczył koło i poleciał w siną dal. Nie pomogły gwizdy z budki i nie powiodła się też próba sprowadzenia go do gniazda. Jerzyk a może to właśnie jerzykowa, wróciła tuż przed zmierzchem i noc spędziła w samotności. W zeszłym roku bywało tak samo i widać, że charaktery ptaszków pozostają bez zmian. "Powsinoga" wrócił do budki dziś ok. godz. 7 rano. Razem wylecieli na śniadanko i razem wrócili po trzech godzinach, rzekomo bronić budki przed przelatującym sąsiadem
Czy dzisiejsza noc także upłynie jednemu jerzykowi w samotności
Zobaczymy.