
Wylecieliśmy w Sylwestra i po 2 przesiadkach w Brukseli i Abu Dhabi wylądowaliśmy w Bangkoku.Lot liniami Etihad zdecydowanie należał do przyjemnych-jak na normalną cenę za klasę ekonomiczną otrzymaliśmy usługi niczym klienci klasy biznesowej.Dotykowy ekranik przed każdym siedzeniem wraz z wbudowaną m.in.tv satelitarną(oglądałem mecz Premier League na żywo) czy Wi-fi (nie wiem jak to działa na wysokości 11 km nad ziemią

Następnie z Bangkoku udaliśmy się na wybrzeże,gdzie przebywaliśmy kilka dni.Warto zaznaczyć,że prócz lotów nie mieliśmy nic zarezerwowanego(no jedynie pierwszy nocleg w Bangkoku)

Moim zdaniem najfajniejszą częścią był pobyt na wyspie Koh Yao Noi,gdzie razem z wynajętym bungalowem na palach (nie było też drzwi,tylko po prostu wejście wielkości bramy garażowej) mieliśmy do dyspozycji skuterki do poruszania się po wyspie.Tam też doświadczyliśmy uroków dzikiej fauny-ogromne owady na ścianie czy modliszki w poduszkach mimo posiadanej moskitiery...

Co noc słychać też było wszędobylskie gekony,które miały na czym żerować z racji wielu owadów

Tajskie jedzenie bardzo dobre,acz po jakimś tygodniu nie dawałem już rady i szukałem europejskiego hahhaha

Na widok makaronu z ichniejszym specyficznym sosem wciąż jest mi niedobrze z przejedzenia

Ceny nieco niższe niż w PL,jedynie co było droższe to napoje i soki oraz akohol
Można było dobrze zjeść za ok.10 zł,na targu nawet za 5 zł!
Noclegi też wciąż dość tanie,ale drożeją w znacznym tempie-moja siostra,która była w Tajlandii już 6 razy,mówi że obecnie jest jak na Tajlandię niewyobrażalnie drogo w porównaniu do lat poprzednich.
Tajowie są bardzo sympatyczni,jednak również niesamowicie pazerni i naciągają,raz nawet daliśmy się nabrać i fałszywy taksówkarz zamiast zawieść nas do świątyni,zawiózł do tzw "shopping centre" gdzie kazał nam coś kupić....
Niestety wszędobylskie są też karaluchy(bez znaczenia na ilość gwiazdek hotelu) i szczury...
Poniżej wstawiam parę zdjęć z opisami.