Zawsze razem.... Razem spały , jadły z jednej miseczki ( pomimo,że miały oddzielne ) ,razem przychodziły na pieszczoty i trzeba było głaskać je jednocześnie .
Odeszły za TM też prawie razem . Kiedy ponad miesiąc temu odeszła Mysia-Yoda , pomimo smutku cieszyłam się,że Mysia-Poproś jest ze mną. Do wczoraj ..... Odeszła cicho , niespodziewanie .
po Mysiemu ...
Pamiętam ten dzień ,kiedy przywiozłam je do domu.Dwie kupki nieszczęścia , chude szkieleciki , zagrzybiczone ( wyglądały tak jakby je mole zżarły ) , zaświerzbione , z kamieniem nazębnym .
Bały się wszystkiego , nie wiedziały co to zabawa ....
Po ponad sześciu miesiącach Mysie zmieniły się nie do poznania . Przytyły, porosły futerkiem i wręcz namolnie upominały się o pieszczoty ( Mysia-Poproś była w tym mistrzynią ) .
Były wyjątkowe , gapciowate , nieporadne , nie było w nich ani krzty kociego sprytu . Tą swoją nieporadnością chwytały za serce każdego ....
Żaden kot nigdy nie pacnął Mysiek , były ulubienicami psów , tylko one były wylizywane przez psy , tylko one miały przyzwolenie na sprawdzanie psich misek i tylko one
potrafiły spać na psich grzbietach .
Mysie były wyjątkowo wyjątkowe .
