
Wczoraj odwiedził mnie wreszcie "zielony" a nawet dwóch, jeden duży i jeden mały. Duży wzbudził wielkie emocje Pelasi, więc w trosce o jej zdrowie, a także całość mieszkania, musiałam się za nim uganiać z gazetą i słoikiem

Oto on. Zdjęcie kiepskie, bo nie było czasu na namysł i ustawienia, bo z jednej strony rozjuszona Pelasia, a z drugiej skaczący jak szalony zielony

Ledwie się z nim uporałam i spokojnie usiadłam, żeby się napić herbaty, jak coś mnie połaskotało z wnętrza kubka. Zaglądam, a tam jego miniatura


Mam nadzieję, że ich wizyty na ten rok są już odbyte

Życzę miłego weekendu
