Dzisiaj byłam na spacerze, tym razem szłam przez pola i zaobserwowałam tyle co kot napłakał...
Poza tym zimno mi przez cały dzień, chociaż i kawę, i herbatę, i nawet nalewkę dzisiaj piłam. Może wczorajsze odgarnianie śniegu i dzisiejszy spacer mnie tak wychłodziły?
W karmniku ruch dość spory ale zauważyłam, że duże stadko mazurków zmalało - pewnie znalazły sobie lepszą stołówkę... Trudno. Wszystkich ptaków w okolicy nie dam rady wykarmić.
Wywiesiłam dzisiaj dodatkową słoninę w innym miejscu podwórka, na jednym z drzew. Nową miejscówkę szybko sikory podłapały, a nawet i jedna sójka skorzystała z tego miejsca.
A sosnówka, która odwiedza karmnik, chwilami przezwycięża swój lęk, gdy sprzątam i dosypuję karmę. Siada wówczas na brzegu karmnika i obserwuje co robię, co chwilę podlatuje po słonecznik.
Pewnie korzysta z chwili, gdy nie ma w pobliżu karmnika innych ptaków.
Kotka jakoś znosi te mrozy, śpi całe dnie na poduszce, na fotelu (na tarasie), a czasem wskakuje pod dach i przesiaduje blisko komina.
I chyba wszystko.