Zula i jej alter ego


Wczoraj minęły cztery lata jak Żulik zamieszkała ze mną. Czas chyba podsumować te cztery lata.
W ramach "wspomnień" weszłam wczoraj na wątek Zulki na Ciconii , przeczytałam dokładnie wszystkie posty i na chłodno spojrzałam na całą wymianę zdań i manipulację małego zielonego monstrum...
1. Najpierw peany na temat Marka by po podjęciu przez Długiego jedynej słusznej decyzji zjechać go jak burą sukę.
2. Pretensje do Lamiki, Marka i p.Magdy o książeczkę zdrowia, etc. Jednocześnie kategoryczne stwierdzenie,że Zulka była zadbana, szczepiona i wysterylizowana.Jak się okazało nic z tych rzeczy nie było wykonane. Zulkę wysterylizowałyśmy obie z Magdą po wcześniejszym wykonaniu usg.
3.Deklaracje , że do końca życia tej suki (ze względu na przyjaźń z Gosią) ,zoo będzie wspierał finansowo Zulkę kwotą 50 pln. To "do końca " trwało 3 miesiące. Cóż, grunt to dobry PR...
4.Pomimo,że według wpisu zoo Zula trafiła z deszczu pod rynnę ani razu przez te cztery lata nie próbował skontaktować się ze mną aby zapytać co u Zuli i czy czegoś nie potrzebuje. Cóż, baba z wozu , koniom lżej.....
Jak wiecie Zula jest trudnym psem , z lękiem separacyjnym i agresją lękową a przy tym jest psem dominującym. Niestety, są to błędy wychowawcze i brak socjalizacji już od okresu szczenięcego. Gosia zbyt mocno kochała Zulkę by pracować nad jej lękami .Owszem,nie szczędziła jej pieszczot i serca,ale w tej miłości zabrakło zdrowego podejścia do psa. ( To co m.in. zauważyła Adadżna).Do tego doszła trauma związana z odejściem Gosi.
Cztery lata temu podjęłam walkę o tę sukę ,wbrew opinii weterynarzy i behawiorystów... Ich opinia była i jest jednoznaczna . Nie da się naprawić wieloletnich błędów u psa w tym wieku , niezależnie od tego czy Zulka byłaby w stadzie czy jako jedynaczka.
Pamiętam jak zoo deklarował się,że zabierze Zulkę i umieści w krakowskim schronisku. Gdyby to zrobił ,czy Zulka by jeszcze żyła ? Czy miałaby szansę na adopcję ? Po czterech latach śmiem wątpić. Jeśli nawet ktoś by ją adoptował to w krótkim czasie wróciłaby z adopcji bo kto wytrzymałby zaszczane meble i podłogę, ataki agresji w stosunku do ludzi i zwierząt a także wycie i ujadanie podczas próby zostawiania psa w domu.
Patrząc na całokształt to nie Zulka trafiła z deszczu pod rynnę,ale ja .... Na własne życzenie ...