Kolejny wyjazd do Anglii podniósł nam ciśnienie.Lądowanie tym razem w Liverpoolu.Wichury utrudniały lądowanie samolotom.Wiele z nich,również ten przed nami,odleciały na inne lotniska.Naszym rzucało na wszystkie strony,ale polskiemu pilotowi udało się wylądować.W dniu powrotu komunikat o zamknięciu lotnisk z powodu opadów śniegu.Na szczęście oczyszczono pasy,ale padł system informacyjny.Obsługa chodziła po hali i krzykiem zwoływała pasażerów.Samolot do Modlina,który miał startować 30 min przed nami ,w ogóle się nie pojawił.Startowaliśmy w ulewnym deszczu.Do domu dotarliśmy o 1.00.
Na miejscu przywitała mnie "moja"angielska kotka.
