Z dziobem w błocie

Moderator: Lamika

Z dziobem w błocie

Postprzez Mirtusz » wtorek, 18 czerwca 2013, 15:19

Można przyjść do lasu z zawiązanymi oczami i z daleka poznać, że jest w nim woda. Ale nie szumiący strumień, który słychać na pół kilometra, i nie jezioro czy staw, gdzie kwaczą kaczki. Dźwięczny, metaliczny sygnał zawiadomi nas o istnieniu mokradła, dzikiego oczka, mokrego jak nasączona gąbka torfowiska.

Tylko trzeba ten sygnał wyłowić uchem i rozpoznać. Jest to wszakże zew niewielkiego ptaka błotnego, bardzo podobnego do kilkunastu innych, blisko z nim spokrewnionych. Ale wyróżniającego się na ich tle tym, że gdy tamte bez reszty żyją wśród rzecznych zlewisk, podmokłych łąk czy dzikich nadwodnych plaż, skwapliwie unikając drzew, on jeden wprowadził się w głąb lasu. Z różnymi, przedziwnymi tego skutkami.

Brodzenie to ich specjalność

Brodźce to raczej mało znana grupa ptaków. Tym bardziej, że coraz rzadszych, bo zanikających wraz z regulowaniem rzek, osuszaniem łąk i nowoczesną gospodarką pastwiskową. Niemniej – grupa dość obfitująca w gatunki.

Wspólną cechą należących do nich ptaków, których rozmiary na ogół zawierają się między drozdem a gołębiem, są dość długie, w stosunku do reszty ciała, nogi stworzone do brodzenia w płyciznach, a także długie dzioby do wyławiania pokarmu z wody lub z błotnistego dna. Przedstawiciele tej ptasiej grupy spędzają życie, brodząc w czymś w rodzaju posilnej zupy, pełnej małych wodnych stworzeń – skorupiaków, mięczaków, larw owadów i czego tam jeszcze.

Jedne wchodzą za tym pokarmem głębiej, więc mają nogi dłuższe, inne wydobywają go raczej z błota, więc przy krótkich nogach mają nieproporcjonalnie długie dzioby.

Nasz bohater, brodziec samotny, pasuje do tej grupy jak ulał, a od jednego – brodźca łęczaka – na oko prawie nie sposób go odróżnić. Ale on jeden zrobił ewolucyjny skok w bok, czyli w sosnowe lasy, byle kryły w sobie mokradła i strugi. Patykowate nogi brodźców nie są stworzone do poruszania się wśród gałęzi, ale on to robi, a nawet biega po konarach.

Skrzypienie żelaznych drzwiczek

Ewolucja zrobiła zeń dziwoląga. Gdy inne ptaki z tej grupy zrzeszają się podczas wędrówek w stada, a i w okresie lęgowym chętnie gniazdują w grupach, pary brodźców samotnych żyją w odosobnieniu, a wędrówki odbywają w pojedynkę. Stąd nazwa.

Głos samotnika, choć dość podobny do głosu innych brodźców, jest jednak bardziej dźwięczny, czysty, a w porze godów częściej go wydaje. Musi wszakże przebić się przez leśne gąszcze, a zarazem nie zginąć w chórze licznych skrzydlatych śpiewaków lasu.

I nie ginie. Głos jego jest wprawdzie na sposób brodźców nieskomplikowany, trochę przypominający rytmiczne popiskiwanie na przemian otwieranych i zamykanych metalowych drzwiczek. Brzmi jednak donośnie, a przez swą powtarzalność staje się bardzo sugestywny. Nie ma w nim tej finezji i zmienności, jaką dysponują ptaki śpiewające z grupy wróblowych – słowiki, drozdy czy pokrzewki, którym natura dała gardła i struny głosowe o specjalnej budowie. Ale właśnie ci koncertanci łatwo podchwytują powtarzalne zwrotki brodźca i wplatają we własne pieśni.

Jajka na jajkach

Ptaki śpiewające, żyjące w lesie, budują zwykle misterne gniazda, przeważnie posadowione na drzewach czy wplecione w krzewy. Brodźce natomiast składają jaja na ziemi do prymitywnych dołków, wygniecionych nogami w błotnistym lub piaszczystym gruncie.

Natura nie zapewniła im talentów inżynierskich właściwych drozdom, pokrzewkom czy ziębom, wijącym istne lęgowe cacka. Parę źdźbeł na posłanie dla jaj – to wszystko, na co potrafią się zdobyć.

Samotnik nie jest pod tym względem wyjątkiem. Ale i on gniazduje, jak inne ptaki leśne, na drzewach. Tyle, że w gniazdach cudzych. Wypatruje odpowiedniej dla siebie wielkości opuszczonych gniazd innych ptaków. A że te są zwykle już lichej jakości – odbija słabszym ptakom gniazda dopiero co zbudowane, często wraz z zawartością. I można znaleźć w lesie np. misterne gniazdo drozda śpiewaka, w którym na pięknych, niebieskich jajkach drozda leżą większe, brązowo nakrapiane jajka samotnika.


Pan leśnych mokradeł


Ptaki śpiewające, na których pasożytuje brodziec, należą jednak do tzw. gniazdowników, co znaczy, że ich pisklęta po wykluciu są wysiadywane i karmione w gnieździe przez rodziców parę tygodni, dopóki młode nie będą mogły same zeń wyfrunąć.

Brodziec pozostał jednak, tak jak jego pobratymcy, zagniazdownikiem - jego młode klują się pokryte puchem, gotowe do wymarszu, choć jeszcze nie potrafią latać, tak jak kurczęta czy kaczęta.

Ale to jest rozwiązanie odpowiednie dla istot gniazdujących na ziemi. Kto jednak przeniósł się w korony drzew – ma kłopot. Bo jak tu wymaszerować z gniazda, które jest, dajmy na to, na wysokości piątego piętra? Więc brodźce nauczyły się wynosić latorośl w dziobie, a gdy kolebka nie jest zbyt wysoko, młode same spadają na ziemię niczym puchowe kulki, dzięki lekkości nie robiąc sobie krzywdy.

Zatem ewolucyjna przeprowadzka do lasu wymogła na samotniku pewne umiejętności, stawiając też wobec kłopotów. Za to może czuć się panem leśnych mokradeł, nie mając tu konkurencji pobratymców. I gdy tamtym człowiek odbiera siedliska, regulując rzeki i likwidując naturalne zalewiska, w lasach wciąż nie brak oczek wodnych. Nawet ich przybywa, bo bobry tworzą coraz to nowe zalewy. Samotnik jest pierwszym beneficjentem aktywności inżynierskiej tych gryzoni, podobnie, jak zyskuje na talentach skrzydlatych budowniczych gniazd, Nie ma to, jak się dobrze ustawić.

Tomasz Kłosowski



Źródło
Arkę zbudowali amatorzy, Titanica fachowcy.
Avatar użytkownika
Mirtusz
 
Posty: 5175
Dołączył(a): sobota, 28 lipca 2012, 16:46

Powrót do Artykuły prasowe - tylko ptaki

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości