Pewien anglik będąc zagranicą zgubił dokumenty.Poszedł więc do konsulatu aby załatwić nowe.Niestety konsula nie było.
Następnego dnia również nie zastał konsula.I następnego dnia,i następnego.
Kiedy wychodził na ulicę zaczepił go jakiś człowiek.
- Czego pan potrzebuje? Ja mogę wszystko załatwić.To tylko kwestia ceny.Może dziewczynkę? Mam fajne,młode.
- Dziewczynkę? Nie,ja...
- A,rozumiem - chłopca!Nie ma sprawy.Zaraz coś się znajdzie.
- Nie,nie,nie.Chłopca nie,ja...
- Yyy,zwierzę? No bywa i tak.A konkretnie jakie?
- Nie,ja potrzebuję konsula brytyjskiego.
- Konsula? Uuuu ciężko będzie.
Pan Bóg pyta Świętego Piotra:
- Tam na lewo,takie małe,czerwone światełko - to co to?
- A to mąż zdradza żonę.
- A tam na prawo,też takie małe,czerwone światełko?
- A to żona zdradza męża.
- A tam na wprost - taka czerwona łuna?
- To Ciechocinek.