(Przed)świąteczna prośba

Moderator: Lamika

(Przed)świąteczna prośba

Postprzez Mirtusz » niedziela, 15 grudnia 2013, 17:10

Józio, czyli świąteczna prośba z myszą w tle

Coraz bliżej święta – głosi co roku popularny slogan reklamowy i nie da się ukryć, że ma rację. Boże Narodzenie to magiczny czas nie tylko dla osób wierzących. W tym wyjątkowym obrzędzie, kiedy to tradycja chrześcijańska spotyka dawne, pogańskie wierzenia, każdy czuje atmosferę, której często nawet nie umie opisać. W święta chcemy być lepsi, uduchowieni, hojni. Oczekujemy, że ktoś nam coś przebaczy, sami też chętnie pozbywamy się gniewu. Co roku nachodzi mnie smutna myśl, że świąteczne „ulepszanie” samych siebie pachnie trochę obłudą podobnie, jak życzenia urodzinowe. Raz w roku stajemy się dobrzy i mili tak, jakby te cechy były w każdym z ludzi towarem deficytowym. Widocznie tak musi być, że do pięknych gestów człowiek musi mieć oprawę i okazję. Dlatego, na okoliczność niewątpliwej okazji, czyli świąt Bożego Narodzenia, mam do czytelników prośbę. Prośbę o to, by każdy znalazł swoją … mysz. To oczywiście metafora, a ten tekst powinien wyjaśnić jej znaczenie.

W moim rodzinnym domu mieszkają myszy domowe. Nie, nikt ich nie hoduje i nie trzyma w klatkach. Żyją sobie na kontrolowanej wolności za szafkami kuchennymi, w przydomowej kotłowni, w ścianach. Jest to sytuacja o tyle osobliwa, że obok półdzikich myszy w domu żyje jedenaście kotów. Jeśli odliczymy te mruczki, które myślą, że są psami i zbyt leniwe, by choćby pomyśleć o upolowaniu gryzonia, pozostaje nam, co najmniej czterech zapalonych, kocich myśliwych. To oni właśnie kontrolują mysią populację spod kuchennych szafek. Znając życie ktoś zaraz powie, że to okrutne. Niech się jednak najpierw porządnie zastanowi: myszy przyszły do pełnego kotów domu same. Są dokarmiane i mają ciepły, w miarę bezpieczny kąt do życia. Inteligencja pomaga im sprytnie umykać przed kocimi kłami. Żyją w swoim naturalnym środowisku i bronią się przed naturalnymi wrogami. Nikt nie truje ich chemią, nie łapie w pułapki, a wręcz przeciwnie.

Jednak nawet w najlepszej, mysiej rodzinie zdarzają się czasami „czarne owce”. Gdy pewnego popołudnia otworzyłam szafkę „cargo”, gdzie znajdowała się mysia jadłodajnia, dostrzegłam w pudełku z ziarnem futrzaną kulkę wielkości groszku. Kulka patrzyła na mnie przerażonymi ślepkami i nie była w stanie ruszyć się z miejsca. Maleństwo miało może tydzień. Za małe jeszcze, by oddalać się od matki, a jednak znalazło się samo, z dala od gniazda. Wyjęłam mysiątko z pudełka i położyłam za szafka kuchenną. Pięć minut później znalazłam je we wspomnianym już pudełku… i tak w kółko przez dłuższy czas.. Czyżby mysia mama i wszystkie ciotki padły ofiarami kotów ? A może dziecko zostało po prostu odrzucone przez stado? To chyba nie ma znaczenia. Grunt, że mysie maleństwo zginie marnie, zanim zdąży dorosnąć. Niewiele myśląc, schowałam je do terrarium i zabrałam do siebie „na odchowanie”. Czy to przesada? Przecież ta mysz i tak prawdopodobnie zostanie zjedzona przez kota. Może i zostanie, może nie. Niech ma jednak równe szanse, jak jej starsze koleżanki. Mysie dzieci są bardzo troskliwie pilnowane przez rodzinę. Niemal nigdy nie padają ofiarami drapieżników. Od zabawy w kotka i myszkę są starsze, w pełni sprawne i silne osobniki. Jeśli mogę pozwolić maciupeńkiej myszce wyrównać szanse w domowej dżungli, to czemu miałabym tego nie zrobić?

Maluch, który okazał się samczykiem i otrzymał imię Józio, od pierwszych dni listopada mieszka z powrotem za kuchennymi szafkami. Jest trochę przy kości, więc robi wśród sprzętów pod zlewem solidny raban, ale dzięki temu wiadomo, że cały czas żyje i ma się znakomicie. Co dalej z nim będzie, to już wyłącznie jego sprawa. Grunt, że miał szansę dorosnąć, a ja dostałam od losu prezent, w postaci możliwości opieki nad jednym z najpiękniejszych zwierząt, jakie znam. Tylko mysz i aż mysz. Maleństwo bez znaczenia, ale istota zbudowana podobnie do mnie, żyjąca też pod pewnym względami tak samo jak ja.

Po tej przypowiastce przyszła pora na moją prośbę do Państwa. Z okazji nadchodzących świąt byłabym szczęśliwa, gdyby każde z Was spotkało na swojej drodze takiego Józia. To może być ciężarna kotka, której otworzycie swoją piwnicę i zaniesiecie co wieczór trochę karmy. To może być ranny gołąb, stado saren przychodzących pod płot, wrona bez ogona lub ktokolwiek kto bez waszej pomocy może nie przetrwać zimy. Taka doraźna pomoc też może dostarczyć wiele radości. Nie zachęcam do otwarcia stałego przytułku dla zwierząt, ale o uratowanie jednego życia. Zima bywa okrutna dla wszystkich. Uczyńmy ją trochę przyjemniejszą dla siebie i innych. Niestety nie mogę obiecać, że dzikie lub półdzikie zwierzęta odwdzięczą się za okazane wsparcie , ale czy naprawdę zawsze musimy tego oczekiwać? Życzę wszystkim czytelnikom „Przyrody Polskiej” i ich pupilom wspaniałych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku.

Marta Stachowiak


Źródło: Przyroda Polska nr 12/2013
Arkę zbudowali amatorzy, Titanica fachowcy.
Avatar użytkownika
Mirtusz
 
Posty: 5175
Dołączył(a): sobota, 28 lipca 2012, 15:46

Postprzez Lamika » niedziela, 15 grudnia 2013, 17:27

Marta Stachowiak - ciepły, wspaniały człowiek :D
Birds of a feather flock together.
Avatar użytkownika
Lamika
Administrator
 
Posty: 23216
Dołączył(a): sobota, 14 lipca 2012, 21:28
Lokalizacja: Warszawa

Re: (Przed)świąteczna prośba

Postprzez emen5 » niedziela, 15 grudnia 2013, 19:21

Piękna,optymistyczna opowieść :D
Pozdrawiam
Obrazek
Avatar użytkownika
emen5
 
Posty: 15208
Dołączył(a): wtorek, 24 lipca 2012, 07:42


Powrót do Artykuły prasowe - ogólne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości