Pożar platformy widokowej w rezerwacie przyrody Mewia Łacha
Data dodania: 2013-04-10 11:47:26 Ostatnia aktualizacja: 2013-04-10 11:50:08
Dziennik Bałtycki
Ksenia Pisera
We wtorek doszczętnie spłonęła nowo wybudowana platforma widokowa w rezerwacie przyrody Mewia Łacha. W piątek, 12 kwietnia, platforma miała zostać oddana do użytkowania dla turystów. Czy było to celowe podpalenie?
Wieża widokowa w rezerwacie miała umożliwić turystom obserwację ujścia Wisły oraz przebywających tam zwierząt, ptaków i fok. Działacze grupy badawczej przygotowywali się już do otwarcia platformy. Jak mówią, do wykonania zostały tylko drobne prace. Jednak w ostatnich dniach konstrukcja spłonęła.
- W piątek mieliśmy odebrać wieżę od wykonawcy - mówi dr Szymon Bzoma, prezes Grupy Badawczej Ptaków Wodnych Kuling.
Planowaliśmy dużą atrakcję dla mieszkańców Wyspy Sobieszewskiej.
Mamy nadzieję, że sprawa się wyjaśni jak najszybciej. Jesteśmy pewni, że było to działanie z premedytacją. Ktoś musiał przynieść do rezerwatu coś łatwopalnego, np. benzynę, i podpalić. Nie mamy jednak podejrzeń, kto mógł być sprawcą.
Platforma obserwacyjna była częścią infrastruktury, którą budowano w ramach Partnerskiego Programu "Chronimy NATURĘ na Wyspie Sobieszewskiej". Inicjatorem przedsięwzięcia byli działacze grupy badawczej, a inwestycja została sfinansowana dzięki współpracy z Grupy Lotos i Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Gdańsku. Koszt budowy wyniósł 92,5 tysiąca złotych. W związku ze stratą wykonawca platformy złożył doniesienie na policji, która wszczęła postępowanie wyjaśniające.
- Współwłaściciel firmy, wykonawcy inwestycji zgłosił wczoraj funkcjonariuszom na Stogach, że platforma spłonęła w nieznanych okolicznościach - mówi mł. asp. Aleksandra Siewert z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. - Nie potrafił określić kiedy konkretnie doszło do zdarzenia, miało to się stać między 4-9 kwietnia. Nie możemy wkluczać podpalenia, ale nie możemy też jeszcze tego potwierdzić. Będziemy ustalać okoliczności pożaru.
Jak podają działacze grupy badawczej, to nie pierwszy akt wandalizmu w rezerwacie - wcześniej trzykrotnie niszczono tablice oraz cięto liny na całej długości ścieżki przyrodniczej.
- Apelujemy do wszystkich, którzy mogą pomóc w znalezieniu sprawców tych aktów wandalizmu - prosi Paweł Średziński z WWF Polska. - Nie pozwólmy na to, aby polskie wybrzeże straciło unikalną w skali całego kraju szansę na obserwowanie przyrody, ptaków i fok, które też pojawiają się w ujściu.
ŹRÓDŁO