Zgodnie z tym co napisałem na głównej, że nie cały świat jest do cna zepsuty, oszalał i tak dalej - przykład na to że ludzkości zostały jeszcze jakieś resztki człowieczeństwa i współczucia.
Historia wydarzyła się w dalekowschodniej Rosji, na Sachalinie. Właściciel terenówki (jak twierdzi) przejechał 70 kilometrów zanim (dojechawszy pod dom) usłyszał miauczenie. Co było dalej, pokazuje film:
https://www.youtube.com/watch?v=eSa7ADfNjrMChociaż ratownikom zdarza się szpetnie zakląć, to wcale nie umniejsza mego szacunku dla pracy włożonej w ratowanie kociaka.
I notka prasowa z ruskiej gazety:
http://www.rg.ru/2014/06/25/reg-dfo/kot-anons.html