Natury tak łatwo ujarzmić się nie da i człowiek od zarania dziejów musi borykać się z paskudztwami niszczącymi nasze uprawy, lasy czy przydomowe ogródki. W latach 50. wielki przywódca chińskiego ludu – Mao Zedong zapragnął udowodnić światu, że owszem – można odnieść zwycięstwo w walce ze szkodnikami, ale potrzebna do tego jest solidarność narodu. Głowa Chińskiej Republiki Ludowej zakasała więc rękawy i poszła na wojnę z… wróblami.
Wielki Skok Naprzód – taką nazwą ochrzczony został cykl gospodarczych reform, które przeprowadzono w latach 1958 -1962. Według planów Mao w tak krótkim czasie Chiny miały przejść drogę od prymitywnego kraju rolniczego do przemysłowej potęgi, z którą liczyć się winny wszystkie światowe imperia.
Jednym z pierwszych kroków w ramach tego projektu była tzw. „Kampania przeciwko Czterem Szkodnikom”. Pierwszym z wrogów, którego należało wyeliminować był komar – bestia odpowiedzialna za roznoszenie malarii. Równocześnie na innych frontach miała się odbyć walka ze szczurami i muchami. Ostatnim z wrogów chińskiego narodu był wróbel.
Autor tego planu - Mao, który absolutnie nie znał się na mechanizmach zachodzących w przyrodzie, polegał na rachunkach chińskich uczonych. A ci wykalkulowali sobie, że każdy wróbel pałaszuje 4,5 kilograma nasion rocznie, a każdy milion tych ptaków pozbawia jedzenia ok. 60 tysięcy osób!
Takie rachunki zrobiły na przywódcy ogromne wrażenie i utwierdziły go w przekonaniu, że mały ptaszek jest wrogiem ludu i należy się go jak najszybciej pozbyć. Ponadto sama idea poskramiania natury bardzo dobrze wpasowywała się w komunistyczną ideologię. Sam Marks przecież głosił, że środowisko naturalne powinno być w pełni wykorzystywane i zmieniane dla ludzkich potrzeb.
Cały artykuł