Zacytuję tylko ostatni fragment, dotyczący polowań na ptaki, których po zabiciu nikt nawet nie liczy, bo nie warto...
"... Ogłupiałe ptaki nawet nie chcą latać (po wypuszczeniu z woliery). Żeby zmusić je do wzbicia w powietrze , myśliwi rzucają patykami i kamieniami.
Ok. 36% ptaków (25 procent dużych zwierząt) przeżywa. Czasem u stóp łowczego ląduje zakrwawiony, poszarpany, przeraźliwie kwilący w agonii ptak, przyniesiony przez psa. Wtedy trzeba go dobić rymarskim szydłem, precyzyjnie wbić je w potylicę, a kto nie potrafi, może roztrzaskać główkę o obcas buta. To niektórym psuje trochę zabawę, więc wolą strzelać do ptaków jak do żywych rzutków, nie troszcząc się nawet o podniesienie zdobyczy (co jest oczywiście zabronione). Martwe i ranne zjedzą przecież lisy. I na nikogo nie doniosą."