Dzień dobry
Zawiodły mnie dzisiaj ptaszki, oj zawiodły Wybrałam się na Powązki, kawałek mam do przejścia, ludzi niedużo. Idę, a tu metr ode mnie sójka sobie chodzi, zatrzymałam się, nie uciekała. Zaraz potem kilka metrów ode mnie kos na gałęzi, potem szpak, po pniu na wyciągnięcie ręki - kowalik. I mówię ja do tych niecnot: Poczekajcie tu na mnie, jak wracać będę, bo ręce mam teraz zajęte, zdjęcia nie mam jak zrobić, ale aparat mam, a jakże. Zgodziły się chyba, że teraz nijak zdjęć im zrobić nie mogę. Poszłam dalej, posprzątałam, znicze zapaliłam, wracam tą samą drogą, ręce wolne i rozglądam się, gdzie one. A tu ani jednego marnego ptaszka nie widać, postałam, porozglądałam się i nic. I tak bez żadnego zdjęcia do domu pojechałam.