Dziś byłam prawie cały dzień w Warszawie. Najpierw musiałam zawieźć na Ogrodową stadko mydełkowych afganów a później byłam umówiona z Synem i Synową
Dzieciaki zaprosiły mnie do koreańskiej restauracyjki o wdzięcznej nazwie Mei
na Bulgogi
Zamiast bulgogów zamówiliśmy Dak Galbi
Jest to marynowany w sosie sojowym kurczak , grillowany na specjalnej patelni razem z warzywami i koreańskimi kluseczkami , które wyglądają jak pocięte na plasterki malutkie ziemniaczki
Do tego zestaw surówek (?) , czyli kimchi , cebula na ostro-słodko i mieszanka kiełków .
Ciekawostką tego miejsca jest sposób podania. W stołach zamontowane są specjalne kuchenki gazowe i samemu przygotowuje się danie , które wjeżdża na stół w stanie surowym :
Składniki to : kurczak, por,ziemniaki, marchew, kluski koreańskie i kapusta.
A tak wygląda już gotowe :
Po zjedzeniu połowy tego dania dodaje się gotowany ryż z wodorostami , miesza się to i podgrzewa
I oczywiście na koniec zjada
Przy okazji spotkania dostałam od Dzieci zaległy prezent gwiadkowo - imieninowy :
Olympus O-MD 10 Mark II
Będę się z nim zaprzyjaźniać od jutra , na spokojnie