Spotkanie służbowe pod Wrocławiem miałem o 9:30, pomyślałem więc, że jeśli wstanę ciut wcześniej, to może uda się także odwiedzić stare wyrobisko, by sportretować żołny.
Obserwacja zachowania gąsiorków wydała mi się najciekawszym punktem wycieczki. Najprawdopodobniej wtargnąłem w pobliże ich gniazda, bo zaczęły po swojemu się nawoływać:
Samiec - widząc intruza, zaczął "wystawiać" się na widok coraz to dalej od gniazda. Ponieważ częściowo zmierzałem w tamtą stronę uznał chyba, że jego odwodzenie jest skuteczne - i cały czas mnie nawoływał. Ja jednak troszkę go zlekceważyłem, bo czasu było mało, on stał pod słońce, a ja wypatrywałem żołn. Po kilku minutach uznał, że jakoś na mnie nie działa - i wrócił do swej lubej.
Tymczasem nad wyrobiskiem pojawił się myszak:
którego dorosłe żołny ignorowały, jednakże gdy zbliżał się w rejon gniazd - nie zachowywały dyplomacji i go przepędzały. Agresywniejsze od żołn były jednak dymówki, którym przeszkadzały nawet żołny.
Najsłabszym punktem wyjazdu na żołny okazały się... żołny. Miesiąc temu przesiadywały one na drzewach, przy norkach, wystawiały się do obiektywu. Dziś bywało, że przez kilka minut nie widziałem żadnej, a jeśli już - to tylko w locie.
Nie wybrzydzałem-pstrykałem: