Potem poleciał niczym turkusowa strzała na drugi koniec rowu
Stwierdziłam, że sobie już go odpuszczę i poszukam innych stałych bywalców tego parku.
Były to cyraneczki, ale wyjątkowo leniwe ulokowane na pniu pod jemiołą
Po jakimś czasie jedna się ruszyła i dała popodziwiać z przeciwległego brzegu stawu. Odległość duża, słońca zero, ale i tak nie mogłam się nadziwić
Potem ze śmieszkami urzędowały kokoszki, a dalej od tego rozbawionego towarzystwa pływały krzyżówki. Na drzewie dało się zobaczyć i usłyszeć grubodzioba (tradycyjnie na samym czubku) a zupełnie na dole tego samego drzewa na chwilkę pokazał się strzyżyk. Nie zdążyłam zmienić celu z cyraneczki na strzyżyka, jak już odleciał- mały skubaniec; dopadnę go jeszcze kiedyś