Moje tegoroczne jerzyki doprowadzą mnie chyba do rozstroju nerwowego. Raz lub dwa razy dziennie ratuję je przed agresorami, a tym samym ratuję im życie. To dopiero połowa czerwca a co będzie dalej
Kształt budki i usytuowanie otworu wlotowego nie ma tu żadnego znaczenia. Żaden z walczących jerzyków nie wyleci nawet przy zdjętej ściance budki. Są tak silnie sczepione, że nawet wyjęte na ręcznik muszą być długo tarmoszone, zanim się opamiętają. Czasem zostają po nich krople krwi a to dowodzi, że walczą na śmierć i życie
Szkoda, że nikt nie bada zwyczajów/zachowań współczesnych jerzyków, zaś opracowania na ten temat powstały dziesiątki lat temu. Warunki życia zmieniają się przecież nieustannie a statystyka przelotów i wykluć, to nie wszystko, co należy wiedzieć o gatunku. Z moich obserwacji i domysłów wynika, że agresywne bandy tworzą się wtedy, gdy na danym, zamieszkałym przez jerzyki obszarze, zachodzi drastyczna nierówność płci. Jeżeli dominuje grupa wolnych samic, to atakują one i zabijają samice będące w związku, by przejąć ich partnerów. Do ataków na latające sobie spokojnie parki dochodzi już w powietrzu. Są rozdzielane a tylko za jednym osobnikiem pędzi grupa. Samiczka z budki nr 2 ucieka do budki, natomiast mieszkańcy budki nr 1 (Mistrz i Magia), jako bardziej doświadczeni, w ogóle nie wylatują z niej w tym czasie. Niestety, dziś Magii to nie pomogło. Po ataku intruza wyjęłam ją ledwo żywą. Dałam glukozy, odpoczęła pół godziny i sama poleciała.